niedziela, 29 września 2013

CHAPTER TWO

09.09.2012 - Damian No oficjalnie i świadomie związał się z fotografią.

Wbrew pozorom nie świętowałem tej rocznicy. Fotografia tak mocno wrosła w może życie, że stała się jego integralną częścią. Rocznice są dobrym momentem do podsumowań i patrzenia w przeszłość. Mimo że lubię analizować, tym razem się powstrzymam. Przeszłość należy do przeszłości. Jedyne co chcę napisać: przez ostatni rok poświęciłem bardzo dużo czasu na poszukiwanie i samorozwój dziedzinie w fotografii. Ze wszystkich sił starałem się zbudować i ulepszyć swoje portfolio. Może ominęło mnie kilka imprez, często nie pospałem sobie dłużej, bądź też kładłem się do łóżka zbyt późno, ale było warto.

Teraz chcę nakreślić kilka słów o teraźniejszości. Rozpocząłem właśnie drugi rozdział swojej fotograficznej podróży. Akurat zbiegło się to z wyjazdem do Hiszpanii, w której będę miał okazję mieszkać przez najbliższe miesiące i którą będę miał mógł rozkładać na czynniki pierwsze za pomocą obiektywu. Niedługo też będę musiał zrobić porządki na swoich stronach (tumblr/facebook) i przeprowadzić selekcję publikowanych tam prac.

Kończę pozytywnym akcentem. Kilka tygodni temu jakimś cudownym trafem Germain Chauveau, dyrektor artystyczny francuskiego Vogue'a, widział moje prace. Co więcej, udzielił mi cennych uwag. Pojawiły się pochwały jaki i porady dotyczące tego co powinienem zmienić, na co zwracać uwagę i w którym kierunku podążyć. Nadal nie mogę uwierzyć to, że dyrektor artystyczny Vogue Paris wypowiedział się na temat mojej fotografii (tym bardziej, że jestem oddanym fanem magazynu i zawziętym kolekcjonerem zagranicznych edycji). Kilka dni temu otrzymałem przesyłkę, której się kompletnie nie spodziewałem. Jej zawartość przedstawiam poniżej:


Dodam tylko, że numer otrzymałem jeszcze zanim ukazał się w sklepach, a poziom motywacji do dalszej pracy i rozwoju nieprawdopodobnie wzrósł.

środa, 7 sierpnia 2013

działać bez działania

Z Melą Koteluk spotkałem się w Toruniu jakoś na początku października ubiegłego roku w celu przeprowadzenia wywiadu dla Brand New Anthem. Pamiętam to bardzo wyraźnie: Mela czekała na mnie przed wejściem do garderoby i podziwiała plakaty zajmujące całą ścianę na korytarzu. Rozmowa była bardzo przyjemna, bo Mela to osoba niezwykle spokojna i życzliwa. Wywiad odbył się przed koncertem. 

Październik to był moment, kiedy intensywnie odkrywałem w sobie pasję do fotografowania. Było to dość krótko po zrobieniu zdjęcia Ani Bałon, które uświadomiło mi, że może fotografia to jest TO. Miałem w głowie jeden projekt, który nazywał się Living Photographs - Żywe Fotografie. Zapytałem więc Melę, czy mógłbym ją uwiecznić po koncercie.

Teraz wyjaśnię na czym polegał ów projekt. Żywe fotografie to jedno z wielu moich rozważań na temat sztuki. A że życiowo właśnie byłem pomiędzy fotografią, a filmem, dotyczyło to tych dwóch dziedzin. Bo czym jest film, jeśli nie zbiorem fotografii, które zmieniają się na tyle szybko, by okłamać nasze oko i dać wrażenie ruchu? Ruch złożony jest ze statycznych elementów. Pojedyncza fotografia to ułamek sekundy. Gdy uda nam się zarejestrować więcej takich ułamków sekundy, możemy odtworzyć fragment przeszłości. W ten sposób osoba, rzecz, miejsce, zdarzenie stają się poniekąd nieśmiertelne. Nieśmiertelność to właśnie cecha wspólna dla fotografii i filmu. 

Chciałem zrobić dziesięć zestawów składających się z fotografii i minutowego nagrania video - obydwa elementy miały być podobne, z tą różnicą, że na nagraniu pojawi się drobny ruch w postaci oddechu czy mrugnięcia, a fotografia z kolei skomentowana zostanie przez proces postprodukcji. W ten sposób każde z mediów ujawni inne cechy osobowości danej osoby. Całość miała ujrzeć światło dzienne, gdy będzie kompletna. Jednakże z różnych powodów projekt został odroczony. Potrzebował dojrzeć w mojej głowie. 

Wykonany przeze mnie portret Meli (fotografia) przypadł jej do gustu. Opublikowała go na swojej stronie na facebooku, oprócz tego zdobi on też jej blog na portalu natemat.pl, gdzie widni piękne fot. Damian Noszkowicz. Dla mnie, czyli dla osoby, która zagłębiała się w nowy świat, było to wielką motywacją aby działać dalej.  

Dziesięć miesięcy później powróciłem do projektu żywych fotografii. Zdecydowałem, że nie chcę, aby była to zamknięta seria. Wiem już też kogo chcę na nich uwieczniać. Chcę, by były to osoby, które są dla mnie ważne przez to, co robią i jaki wpływ ma to na moją osobę. Muzyka Meli bardzo dobrze mnie nastraja, uczy spokoju, i towarzyszy mi w wielu momentach, a piosenka Działać bez działania stała się moją dezyderatą.

Poniżej prezentuję Wam Melę Koteluk widzianą moimi oczami. Bardzo cieszy mnie fakt, że to właśnie ta artystka otwiera serię żywych fotografii. I nie mogło być lepszej daty na inaugurację projektu, niż data urodzin Andy'ego Warhola (portret video został opublikowany wczoraj, tj. 06.08).






niedziela, 21 lipca 2013

ciało niekompletne

Podobno jest tak, że nie można ucinać ludziom kończyn w pewnych miejscach. Mówię rzecz jasna o fotografowaniu. Łokieć wystaje nam za kadr - źle. Jedna noga widoczna tylko do kostki - jeszcze gorzej. 

I prawdą jest, że istnieją takie normy - kiedyś kupiłem mini-podręcznik z zasadami fotografii National Geographic, Lustrzanki cyfrowe. Robienie zdjęć. Seria czterech książeczek. Sądzę, że to bardzo przydatna rzecz, bo warto znać podstawy podstaw (a już na pewno je sobie przypomnieć, mieć świadomość i zwracać na nie uwagę) za przystępną cenę. Jedną z kwestii poruszanych na kartach mini-podręcznika było fotografowanie ludzi. Widniejąca na stronie fotografia przedstawiała rzeźbę Dawida autorstwa Michała Anioła na którą naniesione były linie sugerujące w których miejscach powinien kończyć się kadr. Tekst obok głosił: 
"Robiąc portret przedstawiający zbliżenie twarzy, należy unikać kadrów, których dolny brzeg przebiega przez szyję - w przeciwnym razie model może wyglądać jakby ucięło mu głowę. Dolna krawędź kadru powinna przecinać ramiona, a pomiędzy głową i górnym brzegiem kadru należy zachować niewielki odstęp. W przypadku portretów obejmujących większą część ciała powinno się unikać sytuacji, w której dolny brzeg kadru przebiega przez stawy. Na zdjęciu posągu Dawida przedstawiono, w którym miejscu powinna przebiegać dolna krawędź kadru dla różnego rodzaju portretów."
 Oczywiście słowa może, powinno, należy sugerują, że nie są to zasady bez których zrobimy fatalne zdjęcie, a wskazówki, które pomogą uzyskać poprawny, bezpieczny portret. Na sam początek wystarczy. Później, gdy fotograf rozwinie już swój warsztat i oswoi się ze sprzętem, może pozwolić sobie na różnego rodzaju odstępstwa. Należy o tym pamiętać i nie brać powyższych zasad za świętość. Myślenie, że 'jeśli coś wymyka się normom to jest złe' zatrzymuje rozwój.

Zbliżając się do konkluzji, oczywiście nie każde zdjęcie bez jednej dłoni, czy łokcia należy traktować jako udane, tak samo te fotografie, które stosują się do wskazówek jak np. tych z książeczki National Geographic. Jednakże przed wydaniem werdyktu na temat danej pracy warto zadać sobie pytania: Czy ucięta stopa aby na pewno czyni zdjęcie niekorzystnym? Czy może taki był zamysł twórcy? Czy praca byłaby lepsza, gdyby sylwetka była wykadrowana w sposób opisany w podręcznikach o fotografii?

Na sam koniec wstawiam kilka znanych zdjęć uznanych artystów, którzy z pewnych względów zdecydowali się odstawić na bok wszelkie poradniki.

Arthur Elgort

Diane Arbus

Annie Leibovitz

Annie Leibovitz

Annie Leibovitz

Richard Avedon

Richard Avedon

Richard Avedon

Marcus Piggott & Mert Alas

Marcus Piggott & Mert Alas

Mikael Jansson

Sebastian Faen

Steven Meisel


poniedziałek, 8 lipca 2013

fotografia subiektywna

Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tym co fotografuję, jak to robię i jakie znaczenie ma dla mnie modyfikacja zdjęcia w tak zwanej postprodukcji. I tu przyszedł mi do głowy pewien cytat z popkultury:
When I look back on my life, it's not that I don't want to see things exactly as they happened, it's just that I prefer to remember them in an artistic way. And truthfully, the lie of it all is much more honest because I invented it. Clinical psychology tells us arguably that trauma is the ultimate killer. Memories are not recycled like atoms and particles in quantum physics; they can be lost forever. It's sort of like my past is an unfinished painting and as the artist of that painting, I must fill in all the ugly holes and make it beautiful again. It's not that I've been dishonest, it's just that I loathe reality. Lady Gaga, Marry The Night Video (prelude)
Te słowa, odnoszące się do sposobu tworzenia wypowiedzi artystycznej, mogą być również rozpatrywane w kontekście fotografii. Naciskając spust migawki aparatu, zatrzymujemy dany ułamek życia. Nie do końca tak, jak my je widzimy, a już na pewno nie obiektywnie (bo czas naświetlania, ISO, wartość przysłony, i tak dalej). Po tym akcie już nie wrócimy nigdy do sytuacji i kontekstu z tej fotografii. Ptak odleci w swoją stronę, staruszka na ulicy pójdzie dalej, modelka zmyje makijaż, a budynek zostanie zburzony, bądź przebudowany. Co więcej, im dłuższy czas upłynie od momentu zatrzymanego na kliszy/karcie pamięci (jej, samo to określenie jest niezwykle zastanawiające i metaforyczne), tym inny mamy pogląd na to, co uwieczniliśmy.

Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: jak NAPRAWDĘ chcemy przedstawić daną chwilę? Czy chcemy widzieć kolory, czy wyostrzyć daną twarz, czy zwiększyć kontrast, czy usunąć niedoskonałości? Jakakolwiek modyfikacja sprawia, że owa fotografia staje się naszą interpretacją danego fragmentu rzeczywistości, osoby. Czy to jest złe? Wydaje mi się, że to jest kwestia bardzo sporna i indywidualna. Mój pogląd jest taki, że obiektywność nie istnieje. Jako uczestnik i obserwator rzeczywistości mam prawo postrzegać otaczający mnie świat tak jak chcę i czuję, i w taki sposób przekazywać go innym. Moja perspektywa została już narzucona przez sam fakt nakierowania aparatu na dany obiekt. Dalsze działanie jest po to, aby moja wypowiedź była pełna. W końcu pod daną fotografią podpisuję się swoim nazwiskiem. Dlatego zgodzę się z panną Gagą: The lie of it is much more honest because I invented it.